Witajcie Pandy!
Po paru miesiącach nadszedł czas na kontynuację opowiadania "Pod Złotą Armatą".
Dla tych którzy nie czytali:
W gospodzie "Pod Złotą Armatą" #1
Miłej lektury.
Kapitan chciał bowiem w krótkim czasie stać się największym i najgroźniejszym piratem na świecie.
Wszystkiemu przysłuchiwała się
Panda Fietje, która choć miała dopiero
11 lat, pracowała już w gospodzie i wiele razy słyszała opowieści morskich rozbójników. Tego dnia bardzo żal zrobiło się jej
Bolisiów, które z pewnością nie miały ochoty śpiewać gdzieś uwięzione w ciasnych klatkach. Podczas gdy piraci nadal opowiadali o swej wyprawie głośno się przy tym śmiejąc, Panda Fietje
rozmyślała już o planie uwolnienia Bolisiów. Próbowała wyciągnąć od rozbójników informacje o
miejscu ich kryjówki, grając nieco na ich próżności.
"Kiedy dorosnę, też chcę być takim piratem jak pan, kapitanie Kabeljau" - wykrzyknęła Fietje. To oczywiście bardzo spodobało się kapitanowi, który śmiał się jeszcze głośniej niż przedtem. "Ale nie mam pojęcia, gdzie można byłoby wówczas
ukryć tak duże skarby!" - kontynuowała młoda Panda, niewinnie spoglądając na starego pirata. "Hmm, znam
tajemną wyspę Panfu, która przez cały rok ukryta jest w mgle.
Tam też znajdują się nasze skarby - są całkiem bezpieczne
pod palmami!" - "To znakomita kryjówka!" - powiedziała Panda Fietje, zastanawiając się już, jak niepostrzeżenie mogłaby się na nią dostać - "Jest pan zapewne najlepszym piratem na świecie!"
I kiedy jeszcze kapitan i jego kompani nadal świętowali swą udaną wyprawę, Panda Fietje po cichu
opuściła gospodę. Na zewnątrz było ciemno, sztorm nieco się uspokoił, a niebo pokryte było mnóstwem gwiazd. Jeszcze tej samej nocy Panda Fietje chciała
rozpocząć akcję ratunkową - ktoś w końcu musiał uratować więzione Bolisie!
Kiedy Panda Fietje wsiadła do swej małej łódki i wypłynęła w morze, piraci wciąż jeszcze świętowali w swej ulubionej gospodzie. To może nawet i lepiej, bo w innym wypadku mogliby oni odkryć, jak Fietje ratuje uwięzione na wyspie Bolisie. Księżyc świecił jasno nad wodą, dzięki czemu młoda Panda mogła z łatwością ustalić, w którym kierunku powinna płynąć. Wyspa nie leżała zbyt daleko od zatoki Panfu i wyglądała na całkiem spokojną. Mimo to Fietje chętniej w środku nocy leżałaby w swoim łóżku pod ciepłą kołdrą, aniżeli samotnie płynął w nieznane strony! Za późno było już jednak na powrót, wyprawę należało przeprowadzić do końca!
Po krótkim czasie łódka dotarła na tajemniczą wyspę. Panda Fietje wyszła na ląd i rozejrzała się. Było już całkiem ciemno i pomimo tego, że księżyc świecił jasno na niebie, ciężko było cokolwiek rozpoznać. Fietje poszedł w kierunku palm znajdujących się na środku wyspy. Nagle
usłyszał ciche piszczenie i
ćwierkanie! Ze strachu zamarł w ruchu i próbował coś rozpoznać w ciemnościach. "Co jeśli kilku piratów zostało na wyspie, aby pilnować Bolisiów?", zadręczał się Fietje. Już miał się odwrócić i wziąć nogi za pas, kiedy to zdał sobie sprawę z tego, że tak cichych i smutnych odgłosów nie mogą wydawać z siebie wielcy i straszni piraci. Oni zawsze są strasznie głośni, dużo się śmieją i
na pewno nie piszczą, ani nie ćwierkają! Z łomotem serca Panda poszła więc w kierunku miejsca, z którego wydawane były te dziwne odgłosy. (musicie pamiętać, że w tamtych czasach Bolisie były bardzo rzadko spotykane i Panda Fietje mogła nie rozpoznawać odgłosów, które dziś znane są każdemu posiadaczowi tego zwierzaka)
Pod palmami Fietje
odnalazł w ciemnościach klatki, w których s
iedziały niezliczone, kolorowe Bolisie, spoglądające smutnym wzrokiem. Gdy usłyszały Fietje, ze strachu zaczęły głośno piszczeć, gdyż myślały, że to piraci wrócili na wyspę. "Pssst, bez obaw, nie jestem piratem!", szeptał Fietje, "Przyszedłem, aby was uratować!".
Gdy Bolisie to usłyszały, ze zdziwienia
wpierw ucichły, aby po chwili wydały z siebie głośne i radosne ćwierkanie! - "Bądźcie nieco ciszej, bo przez ten hałas nas jeszcze znajdą!", syczał Fietje.
Nie można było w końcu być całkowicie pewnym, czy w pobliżu nie znajduje się jakiś pirat. ...
Ciąg dalszy nastąpi.